Serial niskobudżetowy, z tandetnym poczuciem humoru – takie jest zwykle pierwsze wrażenie po obejrzeniu jakiegokolwiek odcinka „Świętej Wojny”. I jest w nim wiele prawdy. Dlaczego jednak serial ten bawił miliony Polaków? Święta Wojna była fenomenem. Bawił, ocieplał, uczył.
Na przełomie wieków Telewizja Polska emitowała serial „Święta Wojna”, w którym główną rolę odgrywał Krzysztof Hanke, znakomity komik ze Śląska, wcielając się w rolę Huberta Dwornioka, emerytowanego górnika. Na weekendy przyjeżdżał do niego Zbigniew Pyciakowski, a więc inny, bardzo dobry polski aktor, Zbigniew Buczkowski. Duet ten był lekko przygłupi, ale wprawiał nas w niesamowity humor. Humor, który kiedyś bawił. Dzisiaj zapewne byłby często niepoprawny politycznie. Duet, który w zasadzie niczym nie ustępował np. duetowi Krawczyk-Norek w serialu „Miodowe Lata”.
Całość fabuły i jakby główny sens seriali miał polegać na tzw. świętej wojnie pomiędzy Śląskiem a Warszawą, a jeszcze ściślej między Hanysami a Gorolami. Zbigniew był warszawiakiem próbującym dorobić się biznesu na Śląsku, gdzie handlował na bazarze. Wraz z Bercikiem uczestniczył jednak w irracjonalnych, absurdalnych i mocno nietypowych pomysłach pobocznych na zrobienie wielkiej kasy.
Serial rzeczywiście był produkcją niskobudżetową. Było to widać często przy pomyłkach, na ulicach, gdzie pojawiali się gapie. Brakowało też czasu i pieniędzy na duble, więc często z nich rezygnowano. Mimo to, serial miał swój klimat – śląski i swojski – a widzowie wybaczali wiele. Komedia miała odstresować, wprawić widownię w dobry nastrój. Głupkowate perypetie Bercika, jego żony Andzi, Zbyszka bawiły czasami do łez. Do tego dochodzili też świetni bohaterowie poboczni, jak Karlikowa, sąsiadka Bercika, listonosz, na którego punkcie Bercik miał obsesję, kumple z szynku, a więc Alojz, Kipuś i Gerard, a także młody Hubercik, kuzynek Bercika, który wystąpił w blisko 40 odcinkach serialu.
Niezwykłą popularnością cieszyły się odcinki plenerowe, a było ich naprawdę sporo. Główna akcja i większość epizodów toczyła się oczywiście w Katowicach, w autentycznym mieszkaniu w starej kamienicy, przy ulicach Żwirki i Wigury oraz Marie Curie-Skłodowskiej (w serialu była to ulica Korfantego, o czym Bercik ciągle przypominał przy powitaniach). Rodzina Dwornioków wraz ze Zbyszkiem często jednak podróżowała. Na urlopach kręcono odcinki w Brennej w Beskidzie Śląskim, pojawiały się także epizody z Podlasia, Dolnego Śląska, Górnego Śląska (np. kopalnia, Świętochłowice, działki na Giszowcu, Stadion GKS Katowice, wesołe miasteczko czy ogród zoologiczny w Chorzowie). W jednym z odcinków bohaterowie pojawili się nawet w porcie w Gdyni.
Serial „Święta Wojna” miał w sobie dużo humoru, często głupiego sarkazmu, szyderstwa. Jednocześnie był pełen ciepła, miłości i pozytywnej przyjaźni. Mimo zwad, różnic i świętej wojny, bohaterowie nie mogli bez siebie żyć.